niedziela, 1 października 2017

Witamy!
Wysiadamy już z autokaru i biegniemy (uwaga na tramwaje), aby obejrzeć stolicę Czech, Pragę.

W całym mieście natrafialiśmy na wiele zabytków w stylu barokowym, między innymi kościół św. Rocha braci Norbertanów, którego, niestety, nie udało nam się zobaczyć od wewnątrz.
Dalej, z punktu widokowego mogliśmy zobaczyć całą Pragę oraz replikę Wieży Eiffla wybudowaną kilka lat po swoim pierwowzorze - rzecz jasna nieco niższą.
Byliśmy przy wejściu do Pałacu Arcybiskupskiego, gdzie znajdują się słupy maryjne, w tym jeden, na którym stoi Maryja z Apostołami.

Po przejściu przez kontrolę (czy ma ktoś nóż?) udaliśmy się do jednego ze skrzydeł Zamku Praskiego i na Złotą Uliczkę, przy której, według legendy, mieszkali niegdyś alchemicy.
W ogrodzie Wladsteina mogliśmy zobaczyć sztuczne formy nacieków typowe dla baroku, których celem było nadanie otoczeniu niepokojącej aury. Dodatkową atrakcją były spacerujące po trawnikach pawie i wielka klatka puchaczów oraz staw ze złotymi i białymi karpiami.
Po wyjściu z ogrodów przeszliśmy na most Karola pełen figur z piaskowca, turystów i rysowników. Na samym jego końcu górowała wieża podzielona na trzy strefy płaskorzeźb: niebiańską, królewską i grzeszne, nędzne życie prostych ludzi.

Przed Domem Pod Złotym Wężem witały nas trzy wielkie syczące gady.

Kiedy minęliśmy już Mały Targ, zatrzymaliśmy się przy ratuszu, aby podziwiać zegar astronomiczny z 1410 roku. Zegar jest o tyle niezwykły, że stojące na nim ruchome figury opowiadają pewną historię: szkielet daje ludziom znak dzwonkiem, że "czas już umierać". Z tym z kolei nie zgadzają się skąpiec i kupiec. Po chwili złoty kogut stojący na samej górze zaczynał piać i tym właśnie oznajmia mieszkańcom, że otrzymali kolejną godzinę życia.

Na sam koniec pani przewodnik zaprowadziła nas pod Uniwersytet Karola a potem na plac Wacława. Każdy z nas miał później możliwość swobodnego przejścia się po starym mieście i spróbowania tradycyjnych czeskich przysmaków: kołaczy.

Nasza przygoda z Pragą jeszcze się nie skończyła, gdyż po kolacji cała wycieczka pojechała tam raz jeszcze, aby obejrzeć stolicę po zachodzie słońca. Trzeba przyznać: warto było tu przyjechać.

Katarzyna Lorens
Agnieszka Tchórzewska